czwartek, 9 października 2014

Rozdział czwarty


Wyszłam z pokoju na korytarz ciągle myśląc o nowych "znajomych" i czekających mnie zadaniach. Na korytarzu nie było Jamie'go - nic dziwnego,że Mackenzie i Liv uraczyły mnie swoim przybyciem -  więc postanowiłam go poszukać. Szłam zielonym korytarzem przed siebie mijając co metr półkoliste okna wychodzące na prześliczny ogród Mnichów. Dopiero po jakimś czasie znalazłam ciemno-brązowe drzwi, które oczywiście musiały były zamknięte. Gdy się im przyglądałam zaciekawił mnie znak na samym środku. Był podobny do tego jaki narysował Jamie na wrotach do salonu strażników. Przesunęłam palcami po wyrytej literce i od razu poczułam ciepło i błogość- takie same uczucia miałam w raju. Jednej sekundzie moja ręka zapragnęła dotknąć złotej klamki, lekko smagnęłam pacami po gładkiej powierzchni, a drzwi się otworzyły. Stanęłam jak wryta, nie wiedziałam co się właściwie stało, pchnęłam je i weszłam do środka. Był to niewielki, czarny pokój z kilkoma szafami. Podeszłam do pierwszej z brzegu i już chciałam ją otworzyć kiedy usłyszałam:
- Co ty tu robisz? 
- Szukałam Jamie'go... - zaczęłam się tłumaczyć, ale mi przerwano 
- Nie wolno ci tu wchodzić! Wyjdź stąd! - krzyknął wysoki, dobrze zbudowany brunet 
- Przep ... - znów nie dokończyłam  
- Chodź za mną! - rozkazał 
Wyszłam z pomieszczenia na korytarz patrząc jak tajemniczy chłopak zamyka drzwi magicznym przedmiotem. Gdy skończył złapał mnie za nadgarstek i pociągną za sobą. Szliśmy, a raczej biegliśmy przez kręte korytarze wchodząc i schodząc po stromych schodach. Potykałam się cały czas, ale silny chłopak podtrzymywał mnie na nogach. Wreszcie dotarliśmy do wielkich czarnych wrót - zresztą podobnych do tych jakie były wejściem do sali strażników - które od razu się przed nami otworzył. W środku byli (chyba) wszyscy, których widziałam dzień wcześniej. Była to wielka hala gdzie zebrani ćwiczyli bardzo intensywnie - biegali, skakali, robili salta. fikołki, a nawet walczyli. Zauważyłam Mackenzie i Liv biegające na bieżniach w bardzo obcisłych strojach i butach na obcasie, obie miały związane włosy w kitki. Rozglądając się dookoła nie widziałam nigdzie Jamie'go, a także tajemniczy chłopak też gdzieś zniknął. Stałam tak na środku sali w ogóle nie zauważona, kiedy nagle koło mnie pojawił się Jass z szerokim uśmiechem mówiąc: 
- Przepraszam, że cię zostawiłem nagła sprawa, ale widzę, że sobie poradziłaś
- Chyba tak ... - powiedziałam gdy nagle przerwał mi ten sam chłopak co mnie tu przyprowadził
- Węszyła w schowku! Mówiłem, że nie można jej ufać! 
- Uspokój się Bronx, nic złego przecież nie zrobiła - spokojnie powiedział Jamie 
- Jak nie jak weszła ... 
- Bronx zapraszam cię do mojego gabinetu - przerwał mu Magnus
- Idź! Wołają cię - rozkazał Jass
Chłopak o imieniu Bronx poszedł po schodach na górę do gabinetu przełożonego cały czas mierząc mnie wzrokiem. 
- Chodź pokażę ci na początek parę chwytów - zaproponował Jamie
- Okey - zgodziłam się i poszłam za nim na ring
Weszłam na podwyższony kwadrat otoczony grubymi sznurami - oznaczającymi pole walki. Jass rzucił mi rękawice bokserskie, a sam wziął do ręki miękką tarczę do uderzeń.
- Teraz uderz z całej siły - rozkazał stając w gotowości
- Nie jestem pewna... - zaczęłam, ale Jamie mi przerwał
- Już
Z całej siły uderzyłam prawą ręka w sam środek tarczy - niestety nie jestem, aż taka silna i poczułam straszny ból przeszywający mnie od palców po same ramię.- ale Jamie i tak stał nieruszony.
- Skup się! - powiedział rozkazującym tonem - Tarcza jest twoim najgorszym wrogiem i ty musisz ją pokonać!
Kiwając głową, że zrozumiałam skupiłam całą swoją moc na nieprzyjaciołach takich jak Mackenzie oraz Liv i walnęłam pięścią, a potem nogą robiąc obrót i znów ręką. Powtórzyłam ten czyn chyba ze sto razy i ani razu Jamie się nie ruszył- stał nieruchomo jak kamień. Po pół godziny byłam cała mokra i moja energia wyparowała ze mnie jak powietrze z balona. Nogi się pod mną ugięły i spadłam na podłogę. Zmęczona wysiłkiem - jaki sprawiły ćwiczenia - musiałam zemdleć, bo obudziłam się następnego dnia.
- Znów przepraszam - powiedział Jamie
- Za co? - spytałam zdziwiona
- Zemdlałaś przez mnie. Zapomniałem, że nie masz kondycji i za bardzo z ciebie wycisnąłem - odpowiedział z tak opiekuńczym tonem (seksownym), którego wcześniej nie słyszałam, że nie potrafiłam od niego oczu oderwać
- To ja powinnam przeprosić za to, że jestem taką ciamajdą, która ciągle mdleje
- Według mnie całkiem przyjemnie jest cię nosić - przyznał się Jass
Nie mogłam uwierzyć, że to powiedział. Moje serce zaczęło bić mocniej - naprawdę się zakochałam.
Rumieniąc się zasugerowałam:
- Mogę na początek pobiegać, a potem walczyć
- Dobrze, ale najpierw musisz coś zjeść
Wstałam z łóżka, jeszcze mi się trochę kręciło w głowie i prawie bym zleciała na podłogę, ale Jass mnie złapał.
- Nie sądziłem, że tak szybko będziesz chciała być z powrotem w moich ramionach - powiedział to z wielkim (ślicznym) uśmiechem
- Chyba śnisz - powiedziałam puszczając jego mocne i twarde bicepsy
-  Okey, chodź śpiąca królewno - mówiąc to zaśmiał się otwierając drzwi
Szliśmy przez długi i wąski korytarz w ciszy. Bardzo mnie to irytowało więc zapytałam:
- Ten schowek z szafami to wasz składzik na broń?
- Tak - odpowiedział zdawkowo
- Czemu ten chłopak był taki wściekły, że tam weszłam?
- Bo wiedział, że jesteś jedną z nas, on nie lubi nowych
- Jak jedną z was?
- Otworzyłaś drzwi magią bez użycia penmagicus - odpowiedział z lekkim uśmiechem
- Co to jest penmagicus? - zapytałam zdziwiona
- Wiedziałem, że o to zapytasz - z wielkim uśmiechem wyciągnął z buta zwykły, a raczej tak myślałam czarny długopis - To jest penmagicus
- Do czego to służy?
- Otwierasz tym drzwi różnego rodzaju. Jest to też naszą obrona przed nie proszonymi gośćmi
- Jakimi gośćmi? - znów zapytałam bardzo ciekawa kim oni są
- Czy ty zawsze zadajesz tyle pytań?
- Jeśli muszę - powiedziałam śmiejąc się
W końcu dotarliśmy do czarny niewielkich drzwi, które jak zwykle były zamknięte i Jass musiał je otworzyć penmagicus'em rysując jakiś dziwny kształt.
- Zawsze musicie to rysować? - zapytałam
- Tak, można też tak jak ty to zrobiłaś- otworzyć je magią
Była to stołówka wszystkich strażników. Obecnych było tylko około 10 osób. Jak dobrze, że nie ma Mackenzie i Liv - nie, żebym się ich bałam czy coś, nie chciałam tylko by była jakaś awantura - za to przy jednym ze stoliku siedział jakże bardzo zły - pewnie na mój widok - Bronx. Szłam z Jamie do wielkiego, podłużnego stołu na którym znajdowało się jedzenie i picie. Oczywiście wszyscy obecni musieli się na mnie gapić - tak jakbym była zwierzyną, którą trzeba upolować i zabić. Jass podszedł do jednego ze stolików- przy którym siedziało trzech chłopców - zostawił mnie i poszedł po jedzenie. - Cześć jestem Sean, a ty pewnie jesteś Issabella - przedstawił się jeden z brunetów
- Hej! Miło mi cię poznać i tak jestem Issabella - odpowiedziałam
- To są bliźniacy Derek i Lucas  - powiedział Sean
- Hej! - powiedzieli zgodnym tonem bracia
- Cześć - odpowiedziałam, za bardzo nie wiedziałam co powiedzieć
- Spoko możesz przy nas wyluzować, wiemy, że jesteś jedną z nas - zauważył Derek
- Otworzyłaś schowek magią to dowodzi na to, że musisz być jedną z nas - wtrącił Lucas
Przy stoliku pojawił się Jamie z dwiema tackami pełnymi jedzenia.
- To dla ciebie - powiedział kładąc przed mną
- Dzięki
Na moim talerzu znajdowało się dużo mięsa i ryżu - zapomniałam mu powiedzieć, że jestem wegetarianką i nie jadam biednych zamordowanych zwierząt. Wzięłam widelec i zaczęłam jeść sam ryż.
- Stary ona jest wegetarianką - zauważył Sean
- Naprawdę? - zapytał speszony Jamie
- Tak. Skąd wiedziałeś, że nią jestem - odpowiedziałam pytając Sean
- Moja siostra też je same zielone, widzę, że będzie miała wsparcie w tym mięsożernym gronie
- Twoja siostra? - zapytałam domyślając się kim była
- Liv, jest zaskakująco piękna jak ja - powiedział przechwalając się dla żartów
- Stary ty jak coś walniesz to mamy później z ciebie bekę - zauważył śmiejący się do łez Derek
- To może przyniosę ci sałatki - zaproponował Jamie
- Dzięki, ale pójdę sama
Wstałam od stołu zabrałam tackę i skierowałam się w stronę lady z jedzeniem. Szukałam sałatki, która nie ma zawartości mięsa i wzięłam jakąś z kukurydzą i brokułami. Złapałam sok pomarańczowy i udałam się do chłopców śmiejący się do łez z Sean'a.
- Masz szczęście, że szkoli cię Jass - powiedział Lucas
- Czemu? - zapytałam siadając i biorąc się za sałatkę
- Bo będziesz mieć więcej siły gdy zobaczysz go bez koszulki - zaśmiał się odpowiadając
Widziałam jak Jamie robi się czerwony nie ze złości, ale ze śmiechu - cieszyło mnie to, że śmiał się z siebie, a nie obrażał - ja też się zaśmiałam i zaczęłam jeść. Po posiłku poszłam z Jasse'm do ogrodów mnichów, aby się przewietrzyć.
- Chłopcy są bardzo weseli - zauważyłam
- Tak najśmieszniejsi ze wszystkich strażników - dodał
Szliśmy na wytyczonej ścieżce, aż dotarliśmy do złotej ławki, obsianej dookoła różami. Usiedliśmy kolo siebie (dość blisko) i patrzyliśmy na zachodzące słońce - było przecudnie.
- Jak stałeś się strażnikiem? - zapytałam przerywając ciszę
- Mój tata był strażnikiem, szkolił mnie, aż i ja nim zostałem- odpowiedział smutnym tonem, z którego wynikało, że jego tata nie żyje
- Bardzo tu ładnie - powiedziałam zmieniając temat
- Tak. - zgodził się - Jesteś inna wiesz ...?
- Tak? - zapytałam zdziwiona
- Jesteś miła, zabawna, delikatna. Potrafisz zmienić delikatnie temat na który znasz odpowiedź - mówił to z lekką łzą w oku - Jesteś piękna .... ja się w tobie zakochałem
Nie wiedziałam co powiedzieć, patrzyłam jak jedna łza spływa mu po policzku. Musnęłam delikatnie kciukiem po jego twarzy, a on złapał mnie za niego i ucałował. Potem przysunął się bliżej i połączył swoje niebiańskie usta z moimi. Nasze oddechy połączył się w jeden, czułam jego miętowo- truskawkowy smak. Całowaliśmy się bez opamiętania nie przejmując się niczym innym. Nasze nosy stykały się o siebie, usta ciągle złączone były wilgotne. Tą piękną i niezapomnianą chwilę przerwały nam zimne krople deszczu. Otworzyłam oczy i widziałam przed sobą najładniejszy morski kolor - jaki tylko sobie można wymarzyć. Jamie uśmiechnął się do mnie ja odwzajemniłam mu się tym samym, wstaliśmy trzymając się za ręce i biegną do świątyni.

2 komentarze:

  1. Bardzo dobry, pisanie z każdym rozdziałem wychodzi ci coraz lepiej :) Zapraszam do mnie :) http://alex2708.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki właściwie pierwszy raz piszę więc cieszę się, że wychodzi mi to coraz lepiej.

      Usuń