wtorek, 14 października 2014

Rozdział piąty



... Idę ścieżką, która prowadzi mnie do polany z wielkim drzewem. Stąpam majestatyczną drogą pod każdym naciskiem stopy-które są gołe i skostniałe z zimna- słyszę szelest suchych jesiennych liści. Po mojej prawej stronie prowadzą mnie trupie czaszki, a po lewej zarośnięte ciała... bez głów. Boję się każdej minuty co nadejdzie. Jednak na tej polanie poczułam coś magicznego i ciepłego co rozgrzało mi stopy - tak jakby ziemia była podgrzewana. Podeszłam do drzewa i okrążyłam je rozglądając się wokoło gdy nagle usłyszałam słodką muzykę i stukanie ....
...Do drzwi,otworzyłam oczy i znajdowałam się w czarno- białym pokoju. Wczorajszy dzień był najlepszy ze wszystkich, ponieważ pocałował mnie najładniejszy chłopak na świecie. Nie za bardzo pamiętam co było później,ale najgorsze jest to, że śnił mi się ten sen. Koszmar, który męczy mnie od początku tej przygody- co on w ogóle oznaczał? Czemu śniło mi się to dziwne drzewo? Z zamyślenia oderwało mnie stukanie do drzwi. Zerwałam się z łóżka zdziwiona,że mam na sobie bluzkę na krótki rękawek i spodenki- kiedy się w to ubrałam? Znów ktoś pukał podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
- Witam! - powiedział z uśmiechem
- Hej! - odpowiedziałam odwzajemniając mu się tym samym
- Pięknie wyglądasz, ale widzę, że coś cię martwi
- Dzięki - powiedziałam wpuszczając go do środka i zamykając drzwi - Kiedy się w to ubrałam?
- Po naszym pocałunku - odparł zdziwiony - Nie pamiętasz?
- To akurat pamiętam doskonale- uśmiechnęłam się podchodząc do Jamie'go
- Wiesz mam prośbę nie mów innym, że się wzruszyłem- poprosił
- Ty płakałeś- poprawiłam go
- Nie!- zaprzeczył
- Tak
- Ni...- urwał
Właśnie pocałowałam go po raz drugi. Gdy nasze usta znów się połączył czułam się jak w niebie- normalnie unosiłam się do góry. Przy nikim tak jak przy Jamie'm nie czułam się tak bezpiecznie i ciepło. Po tym gdy nasze wargi odłączył się od siebie, przytulił mnie mocno - uwielbiam jego muskularne ramiona - i rzekł:
- Uwielbiam gdy mnie całujesz
- Naprawdę? - zdziwiłam się z lekkim uniesieniem
- Tak - odparł z uśmiechem - A teraz idź się ubierz czekają cię ćwiczenia
- Chcesz żebym znowu zemdlała? - zapytałam biorąc czarne ubrania i idą za parawan
- Niestety dziś nie dasz rady, to ćwiczenia umysłowe
- Brzmi nieźle, ale teraz proszę cię abyś wyszedł będę gotowa za 5 minut
- Okey, ale nie myśl sobie, ze nie widziałem cię bez ubrań - powiedział to ze śmiechem
To co powiedział przeszło mnie jak piorun - widział mnie gołą - nie mogłam uwierzyć, odebrało mi mowę,zrobiłam się cała czerwona. Szybko nałożyłam na siebie czarne legginsy i długą luźną bluzkę na ramiączkach i buty na obcasie - powoli przyzwyczajałam się do tego rodzaju mody - spięłam moje długie włosy w kucyk i ruszyłam w stronę drzwi. Jeszcze przed wyjściem zerknęłam na swoje odbicie w lustrze, ale to co zobaczyłam wcale nie przypominało mnie. Odbiciem była kobieta - wyglądała na strasznie starą i nieszczęśliwą, ruszała ustami chyba chciała mi coś powiedzieć, ale nie słyszałam żadnego dźwięku - bardzo mi kogoś przypominała i po jakimś czasie już wiedziałam. Była to ... Łucja. Krzyknęłam ze strachu jaki ona wywołała, wtedy też do pokoju wbiegł Jamie.
- Co się stało?! - zapytał przerażony
- Łłucjjjjaa ... - wyjąkałam wskazując na odbicie
- Gdzie? - zdziwił się
Wtem do pokoju wbiegli Hum i Roks stając między mną, a lustrem.
- Czemu tam jest Łucja?! - zapytałam otrząsają się z amoku
- To nie twoja siostra! - krzyknął - Jass zabierz Issabell z pokoju! - rozkazał
Jamie chciał mnie stąd wyprowadzić, ale ja się nie dałam stałam w miejscu jak posąg.
- Tam jest Łucja! - upierałam się
- To nie jest ona to zła królowa - powiedział
Nagle z lustra zaczęły wychodzić zakrwawione dłonie - jak mojej siostry- które zmierzały w moją stronę. Były już blisko mnie i już mnie musnęły opuszkami palców gdy Jamie, który zobaczył niebezpieczeństwo wziął mnie na ręce i wyprowadził z pokoju zamykając drzwi. Postawił mnie na ziemię i złapał za rękę biegnąc przed siebie.
- Zwolnij, tam była Łucja! - krzyczałam
- To nie była ona
- Stój! - rozkazałam
Byliśmy już blisko krętych schodów na górę, gdy Jass się zatrzymał.
- Nie możesz tam wrócić- powiedział
- Czemu? -zapytałam
- To była królowa Xenofilia chciała ciebie, rozumiesz?
- Nie!
- Twoja siostra została przeniesiona do jej zamku w królestwie cieni - powiedział
- Przecież była w katakumbach w Egipcie! Co się z nią stało? - zapytałam
- Jednak Xenofilia chce się bardzo szybko zemścić,dlatego zabrała Łucję do Chin do magusa Fernardiego, który powoli zabiera twojej siostrze życie. Nie sądziliśmy,że zrobi to tak szybko. Nie mamy już czasu - mówił to z łamiącym głosem
- Czyli to była moja siostra?! - prawie krzyknęłam, nie mogłam już w to uwierzyć
- Niestety tak, przykro mi - powiedział przytulając mnie
Nie miałam już siły - to wszystko mnie przerastało - Łucja moja siostrzyczka umierała, musiałam jej pomóc.
- Kamień mnichów! - krzyknęłam przerażona,że o nim zapomniałam
- Jaki kamień ? - zdziwił się Jass
- Dostałam go od głosu w raju i chyba go zgubiłam - przyznałam płacząc - muszę go znaleźć
- Musimy iść do mnichów, nie mamy za dużo czasu - powiedział Jamie
Wzięliśmy się za ręce i pobiegliśmy w stronę sali mnichów w nadziej, że znajdziemy kamień z źródła strumienia mnichów Karakatów.

*

Biegliśmy przed siebie mając nadzieję, że kamień się odnajdzie oraz czy zdołamy uratować Łucję. Znajdowaliśmy się głęboko pod ziemią. Było tu zimno i wilgotno. Ciągłe schodzenie w dół było gorsze od biegania - przez kręte schody kręciło mi się w głowie. W końcu dotarliśmy do czerwonych drzwi, które Jamie otworzył penmagicus'em. Po otwarciu oślepił mnie kolor zieleni - było tu bardzo mało światła (może z trzy pochodnie) - mnisi mieli na sobie czerwone habity, które ich wyróżniały. Weszliśmy do środka drzwi się za nami zamknęły i podszedł do nas Hum. Jego twarz była bardzo spokojna, ale widać było smutek.
- Przykro mi - powiedział
- Słucham!? - nie miałam pojęcia o co chodzi 
- Królowa Xenofilia zabiła ... - nie dokończył, bo przerwałam mu krzycząc
- Nie! Nie mów, że Łucja... - zaczęłam 
- Proszę nie podnoś głosu - poprosił - Łucja nadal żyję, ale to nie potrwa długo za to nie żyją twoi rodzice - powiedział to bardzo smutnym i spokojnym tonem
Nie widziałam co się stało - ta wiadomość uderzyła mnie jak grom z jasnego nieba. Rodzice ... nie, nie żyją. Dlaczego? W moich oczach zebrała się fala łez, zaczęłam płakać jak dziecko. Nie mogłam ustać na nogach - ból po stracie mamy i taty był zbyt silny - osunęłam się na zimną, zieloną podłogę...
... Byłam w domu kiedy usłyszałam krzyk mamy. Pobiegłam do kuchni i moim oczom ukazała się postać w ciemnej, długiej szacie do kostek. Stała ona przed moją przestraszoną mamą z wyciągniętą ciemną laską. Nagle z magicznego przedmiotu ukazała się stróżka niebieskiego promienia skierowana prosto w serce. Moja mama krzyknęła i upadłą z łoskotem na podłogę. Chciałam jej pomóc, ale nie mogła się ruszyć- coś trzymało mnie w miejscu. Po chwili pojawił się mój tata widząc, mamę podbiegł do niej próbując ją obudzić, ale ona już ..... nie żyła. Zaczęłam płakać widziałam jak umierała i nie pomogłam jej. W tej samej chwili pojawiła się ta ciemna zjawa znów godząc tatę w serce. Nie krzyknął tylko zerkną z uśmiechem (chyba) na mnie. Widział mnie, jak to możliwe? Moje łzy podwoiły się kapiąc na podłogę, chciałam się ruszyć podejść do nich - przytulić ostatni raz. Z ich ciał zaczęła wylewać się krew, płynęła stróżką jak rzeka w moją stronę. Nie mogłam się ruszyć, czerwona maź sunęła prosto na mnie, była już blisko gdy ...
... Otworzyłam oczy, cała mokra ze strachu jaki ten koszmar wywołał -  była to śmierć moich rodziców - i ujrzałam Jamie'go. Pomógł mi wstać, a ja od razu się do niego przytuliłam, wylewając strugi łez na jego ciemną koszulę.
- Widziałam ich - wyjęknęłam przez łzy 
- Rodziców - powiedział - Przykro mi 
- Nie mogłam nic zrobić ta postać ich zabiła 
- Postać? - zapytał patrząc mi w oczy - Widziałaś ją?
- Tak, miała na sobie czarną pelerynę i trzymała magiczną laskę - powiedziałam
- Xenofilia - powiedział ze złością Jamie 
- To nie jest najważniejszy problem - zauważył Hum 
- Moi rodzice to nie jest problem?! - krzyknęłam ze złością 
- Przykro mi, ale twoja siostra jeszcze żyje i trzeba ją uratować - powiedział - Musimy znaleźć kamień 
- Tylko gdzie on jest? - zapytałam 
- Sama najlepiej wiesz - odpowiedział Hum
- Ja ?
- Tak, widzisz masz magiczną moc, która zaczyna się uaktywniać. Najpierw otworzyłaś drzwi, potem ten sen, a teraz znajdziesz kamień - powiedział to siadając na jednym z zielonych krzeseł - musisz jednie się skupić 
Zamknęłam oczy, rozluźniłam się, wypuściłam całą swoja energię i ... odleciałam. Widziałam jak spadam do jeziorka, jak braknie mi powietrza gdy się topię, jak ... wypuszczam z reki kamień, który spada na samo dno i leży tam czekając gdy je ktoś wyłowi. Otworzyłam oczy i powiedziałam:
- Jeziorko 
- Tak myślałem - zauważył Hum - chodźmy 
Wyszliśmy z zielonego pomieszczenia, idąc w ciszy krętymi schodami w górę. Myślałam o rodzicach o tym, że już ich nie ma- zrobiło mi się smutno i kilka słonych kropel łez spłynęło mi do ust. Ciszę przerwał Jamie pytając:
- Jak Issabella wyłowi kamień jeśli nie można do niego wskoczyć? 
- Tak myślałem, że o to zapytasz - powiedział odwracając głowę w jego stronę - Iss ujawniło się kilka mocy więc ta z pewnościom też się ukaże 
- Skąd to wiesz? - zapytałam zdziwiona
- Przewidziałem to - odparł
- Jesteś jasnowidzem? 
- Nie, ale mnisi Karakatowie tak mają 
Doszliśmy na górę - byłam taka zmęczona, marzyłam o wygodnym łóżku - i skierowaliśmy się na ogród. Był bardzo ciepły dzień, co prawda słońce było schowane za chmurką, ale w tych czarny ciuchach było mi strasznie gorąco. Szliśmy ścieżką nad jeziorko spotykając co kilka minut mnichów ubranych w zielony albo czerwony habit. W końcu doszliśmy do majestatycznej wody, która miała tak piękny kolor, że miałam ochotę do niej wskoczyć.
- Jaka piękna woda - powiedziałam
- Tak, ale też bardzo niebezpieczna - odpowiedział Hum
- Dlaczego? - zapytałam z ciekawością
- Jest to woda z raju, tutaj składa się ciała umarłych 
- Tam są ciała? 
- Tak 
- Ja wpadłam do tego jeziorka - stwierdziłam trochę się bojąc, że nic nie widziałam
- Tak 
- Ale moment Jamie do niego wskoczył 
- Musiał cię uratować inaczej byś umarła - powiedział bardzo spokojnym tonem Hum
- Pocieszające - wyznałam
- Może jakieś dziękuje? - zapytał chrząkając Jamie
- A tak dzięki, że nie widziałam trupów - odpowiedziałam z uśmiechem
- Tylko tyle? 
- O czymś zapomniałam? - zapytałam śmiejąc się ukradkiem
- Tak powinno to brzmieć tak: Bardzo ci dziękuje, że uratowałeś mnie. Jesteś najcudowniejszy na świecie - odparł ze śmiechem 
- Zapomnij 
- Bo cię tam wrzucę - powiedział uśmiechając się
- Jasne, nie zrobisz tego - wyznałam wiedząc, że żartuje
- Przekonajmy się - oznajmił podchodząc do mnie i biorąc mnie w tali - I co ?
- Puść mnie! - krzyczałam rozbawiona i wierzgałam nogami 
- Poproś
- Proszę 
- Poproś ładnie - mówiąc to podszedł bliżej jeziorka
- Proszę bardzo ładnie - powiedziałam 
- Może być - stwierdził ze śmiechem i postawił mnie na ziemi 
Podobało mi się to, że chciał mnie pocieszyć w takiej sytuacji jakiej się znajdowałam. Wychyliłam głowę, by zobaczyć czy widać gdzieś kamień, ale tylko się przestraszyłam widząc moich rodziców. Byli tam... razem, mieli smutne twarze i zamknięte oczy. 
- Iss? - podszedł do mnie Jamie 
Nie mogłam mu odpowiedzieć, odebrało mi mowę. 
- Jamie zabierz Issabellę z dala od jeziorka - rozkazał Hum
Jamie złapał mnie w tali i oderwał od ziemi odchodząc z 5 metrów od moich rodziców. 
- Issabello ? Jesteś tam? - zapytał mnich 
Nadal nie odpowiadałam, wpadłam w jakiś trans widząc martwe ciała mamy i taty. Humiku pomachał mi przed oczami jakimś czerwonym diamentem na sznureczku i powoli wracał mi rozum. Ocknęłam się dopiero po kilku machaniach magicznym przedmiotem.
- Jesteś tam? - zapytał Jass
- Chyba tak - odparłam
- Tak myślałem, że nam odlecisz - stwierdził Hum 
- Pewnie miałeś wizję - powiedziałam 
- Nie, zareagowałaś podobnie jak Jamie, kiedy zobaczył swojego tatę tylko jego było trudniej odciągnąć prawie, by wskoczył - chciał dokończyć, ale Jass mu przerwał
- Miałem silną wolę i nie odebrałem sobie życia 
- Nie prawda, Sean i Lucas musieli cię odciągać siłą 
- Nieźle, dzięki Hum dowiedziałam się parę rzeczy o moim chłopaku - powiedziałam i zaraz pożałowałam tych słów
- Chłopakiem? - zdziwił się z wielkim uśmiechem Jass - Okey, pasuje mi to 
Nie wiedziałam co powiedzieć - zrobiłam się czerwona jak burak dopiero po jakimś czasie zleciało ze mnie powietrze i z wielkim uśmiechem przytuliłam mojego nowego, a zarazem pierwszego chłopaka. 
- Dobrze może teraz zajmiemy się kamieniem - powiedział mnich
Hum skierował się w stronę jeziorka chciałam pójść za nim, ale Jamie trzymał mnie mocno w swoich ramionach - uwielbiałam je naprawdę w nich czułam się tak bezpiecznie, ale chciałam znowu zobaczyć rodziców. 
- Nie możesz tam pójść dopóki, ktoś inny nie umrze - stwierdził Jass
- Bo boisz się, że się zabiję 
- Tak, będzie podobnie jak ze mną trzy razy próbowali mnie utrzymać z daleka, ale się nie dałem i byłem naprawdę blisko śmierci- wyznał
- Pomogli ci chłopcy? - zapytałam
- Tak i wyciągnęli mnie z opresji 
- Ty też próbowałeś mi pomóc, prawda ? 
- Tak, ale się nie udało. Nie mogę cię stracić ja... za bardzo cię kocham - wyszeptał 
Z oczu popłynęło mi kilka kropel łez, Jamie pocałował mnie w policzek i wytarł je kciukiem. 
- Proszę oto kamień z źródła strumienia mnichów Karakatów - powiedział Hum dając mi go do ręki 
W jednej chwili poczułam ciepło, błogość jaką dał magiczny przedmiot z raju. Dodał mi energii i mocy żeby stawić się złu i uratować siostrę.

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział resztę przeczytam i skomentuje jutro :) Zapraszam do mnie http://alex2708.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń